sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział 2



  I w tym momencie zadzwonił dzwonek.
-To widzimy się w poniedziałek, do widzenia.- Powiedziała Pani Collin z uśmiechem na twarzy.
Dzięki tej całej pracy domowej nie miałam już dziś na nic ochoty. Chciałam iść do domu, zjeść coś i pójść spać. Zmierzając ku drzwiom wyjściowym z uczelni zauważyłam, że Harry biegnie w moją stronę. No super, jeszcze tego mi do szczęścia brakowało.
-Cześć- Wysapał z uśmiechem na twarzy.
-Hej- Powiedziałam bez krzty entuzjazmu. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Po jego minie wywnioskowałam, że to dostrzegł.
- Dobra. Wiem, że za mną nie przepadasz ale to nie moja wina, że Pani Collin przydzieliła nas do pary. No sorry nic na to nie poradzę.
-No dobra, wiem, wiem. To czego chcesz ?
-No bo wiesz, mamy tylko tydzień na ten projekt i pomyślałem sobie, że..
-Żeby się dzisiaj spotkać? - przerwałam mu w połowie zdania.
-Tak, właśnie o tym pomyślałem.
-No dobra, im prędzej skończymy ten projekt tym szybciej będę miała cię z głowy.
-Też tak sądzę Clayton.
-Wiesz, mam imię Styles.- Odparłam zirytowana bo nie lubię gdy mówią do mnie po nazwisku.
-Dobra, Alice. To o której i u kogo?
-Możemy u mnie.
-A godzina?
-17.
-Ok
-Chyba wiesz gdzie mieszkam? - Zapytałam drwiącym głosem.
-No oczywiście. Jak mógłbym zapomnieć. Takich rzeczy się nie zapomina. -Powiedział z uśmiechem, którego tak nieznosiłam.
-Dobra to narazie.-Powiedziałam zdenerwowana.
-Pa. Do 17!
Spiesznym krokiem udałam się do wyjścia. Cały czas czułam jego przeszywający wzrok na moich plecach. Po jaka dzieżką cholerę zadałam mu to durne pytanie? Przecież wiadome było, że wie gdzie mieszkam. Wsiadłam w autobus i włożyłam słuchawki puszczając jak najgłośniej muzykę starając się zagłuszyć wracające wspomnienia.
Weszłam do domu jak najciszej potrafiłam ponieważ wiedziałam, że Esme o tej porze zawsze robi sobie drzemkę.
-Już wróciłaś?- Zapytała zdziwiona Esme.
-A ty nie śpisz?
- Jakoś dzisiaj nie miała ochoty na dzienny sen. Jak tam na uczelni?- Spytała z uśmiechem.
-Szczerze? Fatalnie.
-A co się stało?
-Mamy w szkole taki projekt i Pani Collin przydzielała nas w dwójki. Zgadnij z kim jestem.
- Aby?
-Nie. Pomyśl, wiesz o kogo mi chodzi.
-Harry...
-Właśnie, ja to mam szczęście! Przyjdzie tu dzisiaj o 17. Chcę mieć to już z głowy.
-No dobrze, to ja zrobię jakieś cistka czy coś.
-Ok, idę do pokoju przebrać się i pomyśleć...

OCZAMI HARREGO

Z jednej strony jestem zły, cholernie zły. Nie spodziewałem się, że po tylu latach na nowo wrócą wspomnienia. Ale z drugiej strony może wszystko będzie tak jak dawniej? Chociaż znając Alice to jest nie możliwe. Muszę pogodzić się z szarą rzeczywistością. Nie można przecież cały czas żyć wspomnieniami i marzeniami.

Mam nadzieję, że zrobimy ten projekt jak najszybciej i znowu będzie tak jak wcześniej. Będziemy udawali, że się nie znamy. Przynajmniej ona będzie udawała. Może to i nawet lepiej. Płacę za błędy, które popełniłem. Niestety, czasu nie da się cofnąć, chociaż bardzo bym tego pragnął...

OCZAMI ALICE

16:55 tik, tak, tik, tak 16:56 tik, tak, tik, tak.

Te 5 minut wydawały się najdłuższymi minutami mojego życia. Za niedługo wybije 17, a ja cała się trzęsę. Nie wiem dla czego. Może ze złości, a może ze strachu. W tym momencie sama nie wiedziała czego chcę. Byłam rozdarta. Niech te kilka godzin już minie.

Właśnie zadzwonił dzwonek do drzwi. 17. Jego punktualność mnie przerażała.
-Alice ktoś do ciebie!
-Już idę
Niechętnie zeszłam po schodach.
-Cześć- Powiedział z delikatnym uśmiechem
-Cześć.
-Zmykajcie na górę, a ja wam zaraz przyniosę coś do picia i jedzenia.
-Dzięki Esme- Posłałam jej ciepły uśmiech.

Wchodząc po schodach miałam wrażenia, że Harry śledzi wzrokiem mój tyłek. Miałam ochotę odwrócić się i mu walnąć.
- To co, od czego zaczynamy?- Zapytał niewinnie.
- Nie wiem, nie mam zielonego pojęcia. Poszukajmy coś na internecie.
- Jak zwykle idziesz na łatwiznę.
- A co, może masz jakiś lepsz pomysł? No proszę, wal.
- No.. E... Tak właściwi to nie.
- No właśnie
Chwilę poszperaliśmy w internecie, ale nie było nic super extra zajmującego. Było wszystko co już wiedzieliśmy
- A to co?
-To może być dobre, wykorzystamy to potem.
-Okej. Zapiszę tą stronę
-Jezu co za durne zadanie. Po jaką cholerę nam się to przyda? Głupia ta Collin...-Powiedział Harry.
-Wiesz co akurat tobie przyda się wiedzieć co to jest szacunek do bliźnich.
-Mi? A nie mówisz ty czasami o sobie?
-O mnie? Co!? Dobra nie będę się wgłębiała w ten temat bo po prostu nie warto. Skończy ten projekt i po sprawie.
-Zależy dla kogo.- Wymamrotał pod nosem.
-Wiesz co? Daj se siana! Wolę dostać pałę niż siedzieć tu z tobą!- Nie wytrzymała i nawrzeszczałam na niego.
-Jezu, Alice. O co ci do jasnej cholery chodzi?!
-Oo ty już dobrze wiesz o co mi chodzi. Nic się nie zmieniłeś, jesteś nadal tym samym, pieprzonym dupkiem!
-Nie mów tak. Nie masz prawa tak mówić. Przez te kilka lat wiele się zmieniło, uwierz mi. Nic nie wiesz.
-Znam cię na tyle wystarczająco aby móc nazwać cię dupkiem.
-Mylisz się, nie wiesz co działo się przez te wszystkie lata kiedy... kiedy wyjechałem.
-Właśnie, wyjechałeś. Do jasnej cholery wyjechałeś! Przez tyle lat się przyjaźniliśmy, tyle lat, a ty nagle wyjechałeś bez żadnych wyjaśnień, bez pożegnania.
-Musiałem.
-Gówno musiałeś! Ty.. ty wiesz jak ja się czułam?! Dzięki kurwa za taką przyjaźń! - I tego się najbardziej bałam, że to wróci. Już było tak dobrze, już prawie zapomniałam, ale nie, wszystko musiało się spierdolić. Jak zwykle

-Wiesz co, może ja już pójdę, dokończymy ten projekt w poniedziałek.
-Dobry pomysł. -Dokładnie o tym teraz marzyłam.
-To.. cześć.
-Cześć.
- I ten.. przepraszam...

To ostatnie słowo utkwiło w mojej głowie. Przepraszam...


 ________________________________________________________________

Jest już 2 rozdział! Baaardzo długo nie było rozdziału. Miałam już nie pisać tego opowiadania ale namówiła mnie moja przyjaciółka. To dla niej jest ten post, leży teraz w szpitalu i mam nadzieje, że jak go przeczyta to zrobi jej się miło :)


niedziela, 19 października 2014

Rozdział 1

-Alice śniadanie ! - zawołała Esme gdy schodziłam po schodach.
-Już idę.- weszłam do kuchni nieco ospała i zajęłam miejsce przy stole, na którym leżały tosty i szklanka soku pomarańczowego.
-Jak się spało? - zapytała Esme.
-Dobrze. - odpowiedziałam z tostem w ustach. - A tobie?
-Też dobrze, mam dzisiaj dużo roboty. Twój ojciec dzwonił i powiedział, że przyjedzie pojutrze bo ma jakąś sprawę do załatwienia.
-Pomóc ci w czymś?
-Nie trzeba, poradzę sobie. - posłała mi swój pełen radości uśmiech.- A teraz zmykaj bo spóźnisz się ma autobus.
-Dobrze, dobrze. Dziękuję za śniadanie, do zobaczenia ! - żuciłam wstając z krzesła i wyszłam na korytarz.
-Trzmaj się skarbie !- Krzyknęła za mną gdy wychodziłam.
Na dworze było zimno, w końcu była zima. W Londynie o tej porze roku jest nijako. Niby  jest zimno ale nie ma ślady śniegu. W sumie to nawet dobrze. Szybkim krokiem udałam się na przystanek autobusowy, do którego miałam jakieś 5 minut drogi. Gdy już dotarłam na miejsce on już tam czekał jak zwykle. Obdarzył mnie przelotnym spojrzeniem gdy usiadłam jak najdalej od niego. Boże jak ja go nie lubię, Myśli, że jest lepszy od innych. Gdy akurat wyciągałam słuchawki z kieszeni przyjechał autobus. Usiadłam na swoim stałym miejscu i wsłuchałam się w tekst ulubionej piosenki. Droga do uczelni nie była zbyt długa. Gdy wysiadłam Aby już czekała na mnie przed wejściem. Tak naprawdę tylko ja tu lubiłam. Była jedyną normalną osobą, w tym gównianym towarzystwie. Nie szpanowała, nie wywyższała się i lansowała. Trzymała się z boku, tak jak ja, dlatego ją lubiłam. Przywitałam ja uściskiem po czym weszłyśmy do budynku. Na korytarzu roiło się od pustych tapeciar i pozerów. Poszłyśmy w kierunku naszej klasy i czekałyśmy na dzwonek plotkując.
-I jak ci się układa z Evanem? -zapytałam ciekawa odpowiedzi.
-Całkiem dobrze. Wczoraj zabrał mnie na romantyczną kolację co tej nowej restauracji. Było cudownie. On jest taki wspaniały!
-Jej. Słodziaki. - powiedziałam podekscytowana.
-Może chciałabyś gdzieś wyskoczyć dzisiaj z nami?
-Nie, dzięki. Dziwnie się będę czuła w waszym towarzystwie. Nie obraź się ale... no wiesz o co mi chodzi.- odpowiedziałam nieco zmieszana.
-Wiem, wiem, Rozumiem.- odpowiedziała uspokajając mnie.
I właśnie w tym momencie zadzwonił dzwonek oznaczający rozpoczęcie zajęć. Udałyśmy się do klasy i zajęłyśmy swoje miejsca. Pani Collin w tym samym momencie podeszła do tablicy i zapisała coś ma tablicy.
-Dzisiejszy temat zajęć to wzajemny szacunek dla drugiego człowieka. - oznajmiła podchodząc do swojego biurka.
-Po zajęciach przydzielę was parami i wykonacie projekt z tematem dzisiejszych zajęć na zaliczenie tego semestru.- powiedziała pani Collin i w tym momencie do sali wpadł Harry.
-Harry Styles! Czym możesz usprawiedliwić swoje spóźnienie ?
-Przepraszam pani Collin po prostu pomyliłem numer sali, w której mamy dzisiaj lekcję. - usprawiedliwiał się Styles.
-No dobrze, usiądź już. - Oznajmiła po czym wskazała mu miejsce obok mnie. Czy ona sobie robi jaja ? Przecież doskonale wie, że ja i Harry nie przepadamy za sobą. Ba, nie przepadamy to za mało powiedziane. Styles zmierzył niepewnym krokiem w moim kierunku. spojrzał się na mnie i Aby po czym usiadł na swoim miejscu.
Reszta lekcji przebiegła w napięciu przez nieprzyjemne wymiany spojrzeń pomiędzy mną a Harrym. Nadeszła chwila aby pani Collin przydzieliła nas w pary.
-Mam nadzieję, że będziemy razem w parze.- powiedziała Aby.
-Ja też mam taką nadzieję.- powiedziałam podekscytowana.
Spojrzałam się na Harrego, który cały czas się na mnie gapił i wysłałam mu ostrzegawcze spojrzenie po czym się odwróciłam.
-Aby !- powiedziała pani Collin- ty będziesz z Niallem.
-Szlak !- szepnęła do mnie zawiedziona Aby. Czyli jednak nie będziemy razem.
-Coś nie tak? - zapytała pani Collin.
-Nie, wszystko w porządku. - odpowiedziała zawstydzona Aby.
-Scot ty będziesz z Rose, a ty Alice... ty będziesz z.. Harrym! Tak, tak będzie dobrze.
-Co? Czemu?  Nie! Nie może mi tego pani zrobić ! - Wywrzeszczał rozwścieczony Harry.
Dlaczego ona do jasnej cholery to zrobiła! Przecież doskonale wie, że go nienawidzę! Sama go nie lubiła, był rozpieszczonym dupkiem.
-Ależ mogę. - odparła pani Collin - I zrobię to.
 ________________________________________________________________

Kolejny rozdział pojawi się niebawem gdy znajdę chwilę aby przysiąść i coś wymyślić. Mam nadzieję, że spodoba wam się mój fanfiction. Zachęcam do komentowania :)

Główni bohaterzy

Alice







 Alice ma 19 lat i uczęszcza na studia. Jest szarą myszką. Zawsze trzyma się z boku i nigdy się nie wychyla. Wiele przeszła w życiu. Jej najlepszą przyjaciółką jest Aby. Nienawidzi ludzi, którzy się wywyższają i myślą, że są lepsi od innych. Jej ojciec jest właścicielem wielkiej firmy. Mama Alice powiesiła się gdy ona miała 10 lat. Jej taty nigdy nie ma w domu przez co Alice dorastała sama. Mieszka w wielkim domu wraz z gosposią.


Harry



Harry ma 21 lat i chodzi do tej samej klasy co Alice. Należy do najpopularniejszej grupy osób w szkole. Jest sarkastycznym dupkiem próbując   ukryć to, że sobie nie radzi w życiu. Gdy miał 12 lat jego ojca zamknęli do więzienia za znęcanie się nad nim i jego matką. Po tym zdarzeniu jego mama wyjechała do innego kraju, a Harry zamieszkał z babcią.


Aby



Ma 19 lat i jet najlepszą przyjaciółką Alice. Ma chłopaka Evana.